Kilka lat temu, kiedy Model S znajdował się na wczesnym etapie wprowadzania, Tesla liczyła, że popyt ze strony Chin będzie na równi ze Stanami Zjednoczonymi. Jak dotąd to się nie udało i nie wiadomo co przyniesie przyszłość.
Sprzedaż Tesli w Chinach napotkała wiele przeszkód do pokonania. Jedną z największych jest ceną, która jest o około 50% wyższa niż w USA.
Ceny Modelu S w Chinach zaczynają się na poziomie około 103 000 dolarów w porównaniu do „jedynych” 68 000 dolarów na rynku domowym (obecnie 69 500 dolarów z baterią 75 kWh po obniżce o 5 tys. dolarów).
Oprócz oczywistych kosztów wysyłki (szacowanych na około 3600 dolarów za samochód) największą wadą jest cło dla samochodów importowanych wynoszące 25%. Poza tym trzeba zapłacić podatek VAT w wysokości 17%.
Aby uniknąć podatku importowego i kosztów transportu Tesla musiałaby produkować samochody w Chinach poprzez zawiązanie spółki z chińskim partnerem. To spowodowałoby, że Tesla musiałaby ujawnić swoją technologię oraz straciłaby 50% dochodów/potencjalnych zysków przez to, że samochody nie byłyby wytwarzane w ich kraju. Dodatkowo samochód mógłby zostać „sklonowany” i sprzedawany za niższą cenę, co znowu obniżyłoby przychody firmy.
Jeszcze innym powodem jest to, że samochody w ogóle są opodatkowane dodatkowymi 10% podatkiem – z wyjątkiem pojazdów zatwierdzonych przez New Energy Vehicles. Oczywiście Tesla nie znajduje się w gronie zatwierdzonych firm.
Żeby tego było mało, Chiński rząd daje dotacje do samochodów elektrycznych w wysokości około 10 tys. dolarów, których nie można otrzymać kupując Teslę. Jak widać Amerykańska firma nie ma lekko na tym rynku.
Można sobie tylko wyobrazić, że obniżając cenę o 50%, sprzedaż z pewnością wystrzeliłaby w górę. Mimo to Tesla nieustannie rośnie i w krótkim czasie stała się najcenniejszą firmą motoryzacyjną w Stanach Zjednoczonych, a sprzedaż Modelu 3 jeszcze się nie rozpoczęła.