Trzeciego dnia naszej podróży mieliśmy do pokonania około 400 km. W planach była wycieczka na Furkapass – tam przerwa na zwiedzanie, a potem przejazd w okolice Genewy, gdzie mieliśmy zarezerwowany kolejny nocleg. Byliśmy ciekawi, jak będzie wyglądało zużycie baterii podczas jazdy po alpejskich drogach i ile razy będziemy musieli się ładować. Przełęcz Furka położona jest na wysokości 2436 m n.p.m. Jak samochód elektryczny poradzi sobie z podjazdem pod taką górę?

W trasę wyruszyliśmy z samego rana z baterią naładowaną do ok. 76%. Na Furkapass mieliśmy do pokonania zaledwie 143 km, nawigacja pokazywała nam, że ta trasa zajmie nam aż 3h 11min – uroki podróżowania lokalnymi drogami. Według Tesli na miejsce dojechalibyśmy z 22% baterii, ale akurat przy naszej trasie była jedna ze stacji Tesla Supercharger i do tego położona w bardzo ciekawym miejscu nad jeziorem Czterech Kantonów.

Zaplanowaliśmy, że tam się trochę podładujemy, a przy okazji zobaczymy jakieś kolejne piękne miejsce w Szwajcarii. Tak na marginesie, to  jedna z wielu zalet posiadania samochodu elektrycznego. Wiadomo, że czasem jak nam się spieszy, to ładujemy szybko samochód i jedziemy dalej, ale często, gdy mamy trochę więcej czasu, to podczas ładowania staramy się pozwiedzać okolicę i w ten sposób trafiamy w takie miejsca, których w innym wypadku na pewno byśmy nie odwiedzili, a kraju tak malowniczym jak Szwajcaria, chyba każdy zakątek ma swój urok. Nawet w strugach deszczu, który towarzyszył nam już kolejny dzień. Tak więc dojechaliśmy do pierwszego przystanku – Supercharger w miejscowości Flüelen położony nad Jeziorem Czterech Kantonów.

Piękne jezioro otoczone górami. Po 30 minutowym spacerze nad jego brzeg (udało nam się również zrobić kilka ujęć z drona), ze 100% naładowanej baterii wyruszyliśmy w dalszą trasę.

Wjazd na Furkapass to jazda po typowych alpejskich, krętych drogach. Z każdym kilometrem obserwowaliśmy jak spada temperatura na zewnątrz, aż doszliśmy do 11 stopni, a to jeszcze nie koniec, bo czekała nas wyprawa na lodowiec 🙂 Chyba najbardziej charakterystyczne miejsce na Furkapass to, nieczynny już Hotel Belvedere, znany chociażby z produkcji o Jamesie Bondzie, który w filmie Goldfinger pokonywał tutejsze zakręty swoim Rolls Roycem.

Hotel został zbudowany w XIX wieku. Było to jedno z najbardziej znanych miejsc noclegowych w szwajcarskich Alpach. Teraz głównie miejsce to przyciąga fanów motoryzacji, chcących przejechać się tą wijącą się po zboczach gór trasą. Co ciekawe, droga na Furkapass otwarta jest jedynie od maja do października, ze względu na trudne warunki pogodowe.

Jeszcze kilka lat temu obok hotelu Belvedere znajdował się Lodowiec Rodanu, do którego teraz trzeba dojść około 400 m. Lodowiec każdego roku przesuwa się o około 30-40 m, co jest namacalnym dowodem ocieplania się klimatu i trochę skłania do refleksji.

Przed lodowcem utworzyło się jezioro polodowcowe, które kilka lat temu było zamknięte, a teraz przybywa w nim już tyle wody z lodowca, że zaczęło się przelewać tworząc wodospad.

Wstęp na lodowiec jest płatny – koszt to 9 franków (lub 9 euro). Co ciekawe, w lodowcu wydrążana jest co roku grota, którą można zwiedzać i która wygląda po prostu niesamowicie. Lodowiec jest koloru białego, ale grota ma wewnątrz niebieskie ściany, a to za sprawą przenikających promieni słonecznych. Grota drążona jest już od ponad 170 lat i zdecydowanie polecamy ją zobaczyć.

To co Tesla zużyła przy podjeździe na Furkapass, odzyskaliśmy zjeżdżając z przełęczy więc pozostałą cześć trasy – 240 km do Ville-la-Grand we Francji, gdzie mieliśmy nocleg, przejechaliśmy już bez postojów na ładowanie.

Po około 5 godzinach dotarliśmy na miejsce. Nocleg mieliśmy zarezerwowany po francuskiej stronie, 15 km od Genewy. Jest to o wiele tańsza opcja niż nocleg w samej Genewie, więc polecamy takie rozwiązanie, tym bardziej jeżeli podróżujecie samochodem.