W te wakacje postanowiliśmy wyruszyć naszą Teslą Model 3 LR w podróż po Europie. Miejsce docelowe to Hiszpania, ale po drodze odwiedziliśmy jeszcze wiele ciekawych miejsc. Jak wygląda podróż autem elektrycznym po Europie? Zapraszamy na serię wpisów – relacji z podróży. Oto dzień pierwszy.
Podróż rozpoczęliśmy tym razem nie z Warszawy, lecz z Wrocławia. W piękny lipcowy poniedziałek około godziny 10:15 z baterią naładowaną do 99%. Do wszystkich ładowań, zgodnie z tym jak planuje nawigacja Tesli, zamierzaliśmy wykorzystywać świetnie rozbudowaną sieć Superchargerów.
Pierwszy przystanek na ładowanie zrobiliśmy W Niemczech w mieście Nossen po czasie 3:20 h i przejechaniu ok. 300 km. Średnie zużycie energii wyniosło 16,3 kWh/100 km. Baterię mieliśmy rozładowaną do poziomu ok. 30%, czyli ubyło nam ok. 70% energii z baterii. Akurat trafiliśmy na Supercharger V3, czyli ten o mocy 250 kW, przez co ładowanie przebiegło ekspresowo – w około 11 min, a my w tym czasie rozprostowaliśmy trochę kości po kilku godzinach siedzenia w samochodzie. Maksymalna moc ładowania, jaką udało nam się osiągnąć w piku to 190 kW (im bardziej rozładowana bateria tym większa moc ładowania). Naładowaliśmy się do około 60%. Nie planowaliśmy tutaj długiego postoju, bo kolejną przerwę chcieliśmy zrobić na zjedzenie obiadu i wtedy poświęcić więcej czasu na ładowanie, po kolejnych 170 km.
Nasza droga po niemieckich autostradach trochę się dłużyła, a to z racji dosyć wielu robót drogowych i ograniczeń prędkości. Drugi przystanek, na ładowanie i na obiad zrobiliśmy około godziny 15:30 na Superchargerze V3 w mieście Münchberg po 176 km, średnie zużycie energii wyniosło 17,3 kW/100 km, a czas podróży to 1:43 h. Tym razem mieliśmy już bardziej rozładowaną baterię (do 15%), przez co moc ładowania w piku również się zwiększyła – do 230 kW. Postój zajął nam około godziny, a to z racji małych kłopotów z maseczkami. Akurat w landzie, w którym robiliśmy przerwę obowiązują przepisy, mówiące o tym, że do sklepów czy restauracji można wchodzić tylko z maseczką FPP2, którą mieliśmy akurat tylko jedną i musieliśmy przed obiadem odwiedzić sklep, aby kupić ich więcej. Co ciekawe sprzedawcy, obsługa i kelnerzy, którzy nas obsługiwali mieli już zwykłe maseczki 😉 Dzięki tak długiemu postojowi naładowaliśmy naszą Teslę prawie do 100% i ruszyliśmy w dalszą podróż.
Kolejna część podróży to 320 km, trasa przebiegła częściowo w deszczu i w popołudniowych korkach w okolicy większych miast. Ten etap zajął nam 3:00 h, a średnie zużycie to 16 kWh/100 km. Supercharger w miecie Leonberg, na którym się ładowaliśmy to największa stacja Tesli, którą do tej pory widzieliśmy – 20 stanowisk. Tym razem był to Supercharger V2, czyli o mocy maksymalnej 150 kW. Baterię mieliśmy rozładowaną do poziomu 26%, a maksymalna moc ładowania to około 130 kW. Tesla zawsze oblicza, ile czasu trzeba poświęcić na ładowanie, żeby dojechać do celu. Tym razem wyznaczyła nam postój 30 minutowy, a do celu, czyli do hotelu pod Zurychem zostało nam 209 km. Ten postój wykorzystaliśmy na zrobienie małych zakupów na kolację w pobliskim Lidlu. Naładowaliśmy się do 89% i ruszyliśmy w ostatni już etap podróży.
Ostatni odcinek zajął nam aż 2:38 h, a to z racji ograniczeń prędkości na lokalnych szwajcarskich drogach. Średnie zużycie energii to 16,2 kWh/100 km, a przejechany dystans to 211 km. Na miejsce dotarliśmy około 22 i po małych przygodach z zameldowaniem w hotelu (zamknięte drzwi, brak kontaktu z właścicielem i ponad 100 zł wydane na rozmowę z infolinią Booking) zakończyliśmy pierwszy dzień naszej podróży.
Podsumowując. Cała podróż (licząc od wyjazdu z Warszawy, czyli plus droga Warszawa – Wrocław, którą zrobiliśmy w weekend przed wyjazdem), to 1400 km ze średnim zużyciem 16,9 kWh/100 km. Trasa około 1 000 km + wszystkie przerwy na ładowania i jedzenie Wrocław – Zurych zajęła nam 12:40 h. Wszystkie stacje Superchargerów, na których się ładowaliśmy posiadały pełną infrastrukturę dla podróżnych, tzn. zawsze w okolicy była jakaś restauracja, sklep lub miejsce do odpoczynku w trakcie podróży.